Stare, dobrze znane ściany, brązowe kafelki na podłodze, odpowiedzaialne za wszechobecny stukot drewniaków.
Pielęgniarki znają mnie z imienia, pytają jak się czuje, jak w szkole, twierdzą że urosłam...
Lubię to miejsce. Dziwne, ale nie przerażają mnie szpitale, może dlatego że spędziłam w nich spory kawałek życia.
Mój lekarz. Ciekawy człowiek, nie wiem czemu wcześniej go nie lubiłam. Mówią na niego "Pioruś Pan". Specjalista w robieniu dobrej miny do złej gry. "A to jest nasz nietypowy przypadek. W żaden sposób nie chce się leczyc. A może porozmawiasz że studentami?" Kiedyś rozmawiałam. Teraz nam już dosyć. Nudzi mnie moja własna historia...
Potem kilka minut wycięte z życiorysu - narkoza. Mój ulubiony moment, jeszcze niby masz kontakt z rzeczywistością, ale już nic nie mozesz zrobić, niby wszystko do ciebie dociera, ale i tak już cię to nie dotyczy...
Budzę się trochę za wcześnie...
"Znaleźliśmy nowy stan zapalny" Tak... Znaleźliśmy i na tym koniec. Nie dostaniesz nowych leków, bo gdyby miały pomóc, pomogłyby już te które bierzesz. Że boli? Wytrzymasz, jeśli wytrzymywałaś do tej pory teraz też jakoś sobie poradzisz... Przecież jesteś dużą dziewczynką.
Bezsens. Całe to badanie, cały ten szpital... Bezsens
Po co mnie badać skoro i tak nie można mnie wyleczyć? Żebym znała przyczynę bólu?... b e z s e n s