wrz 07 2003

Don't say anything


Komentarze: 2

Jestem. Zawsze. Właściwie na każde Jego skinienie palcem. Mogę przyjechać, porozmawiać, pozmywać, wyrzucić śmieci, przespać się z Nim, pooglądać telewizje, pójść na zakupy.

Ale kiedy jest źle, kiedy twierdzi, że nikomu jest nie potrzebny, moje ‘kocham’ już nic nie znaczy. W ogóle niewiele mam wtedy do powiedzenia. Ja nic nie mogę zrobić. Aż okazuje się, że Jego ‘Aniołek czuwa ’. I  znowu wszystko jest dobrze. No cóż...

 

Byłam zdecydowana wyjść trzaskając drzwiami. Ale jest ogromna różnica między tym na co człowiek się decyduje, a tym czego rzeczywiście chce. Czasem wystarczą dwa słowa i jakiś gest... Naiwność?! Nadzieja?! Miłość?!

 

Od której to już osoby słyszę, że mnie nie poznaje? Że zaniedbuję innych, przyjaciół(?!), rodziców...? Albo dosłownie, że jestem głupia i nie zastanawiam się nad tym co robię? Że szkodząc sobie szkodzę innym? A ja nie dość, że ślepa to jeszcze głucha... brnę w to wszystko dalej. Po co?

Dobre chęci na nic... i tak się skończy na nich'

 

anything : :
08 września 2003, 20:02
o ku*wa... jak to szlo?...
`jak mi odpierdoli to sama zaczne sie komentowac` ;]
Eder
08 września 2003, 09:07
Dajesz soba manipulowac i bardzo ci z tym dobrze, bo nie musisz nic robic. Tylko przestan pierdolic jak to ci zle, bo to sie juz nudne robi.

Dodaj komentarz